Kosmetyczne rozczarowania i zachwyty miesiąca: kolorówka i pielęgnacja

Cześć dziewczyny!

Nadszedł czas na kosmetyczne podsumowanie miesiąca. Miałam okazję przetestować kilka niezłych produktów; były też i takie, do których raczej nie wrócę. O dziwo całkiem niezłymi produktami okazały się te do makijażu. Niestety kompletnie nie sprawdziły kosmetyki do pielęgnacji.

Zestaw Get Started marki bareMinerals

Ten zestaw kosmetyków kupiłam z myślą o naturalnym makijażu i wakacyjnym wyjeździe. W małej czarnej kosmetyczce zmieściło się aż pięć produktów i pędzelek. Mamy zatem: bazę pod podkład Prime Time, podkład Original, podkład Matte, puder brązujący Warmth i puder Mineral Veil®Original. Wybrałam odcień średni, który doskonale komponował się z kolorytem mojej cery. Konsystencja produktów była niezwykle delikatna; kosmetyki wygładzały skórę i maskowały niedoskonałości. Każdego dnia stosowałam bazę, podkład i jeden z pudrów. Wszystkie produkty sprawdziły się bardzo dobrze. Po wykorzystanych pudrach pozostały mi pojemniczki, w które włożę inne produkty sypkie. No i ta śliczna kosmetyczka; jest bardzo solidnie wykonana i zmieści się do każdej torby podróżnej lub bagażu podręcznego.

Paleta cieni do powiek Gold Griot Jean-Michel Basquita od Urban Decay

Moim kosmetycznym must have stała się jedna z kultowych paletek cieni do powiek Urban Decay. Wybór padł na małą, bo zawierającą osiem kolorów, Gold Griot Jean-Michel Basquita. W środku znajdziemy lusterko, podwójny pędzelek i świetne kolory: beże, brązy, nude, szary, granatowy i złoty. Całość zapakowana jest w przecudnie zdobione pudełko. A jak wypadły same cienie do powiek? Kosmetyki są bardzo mocno napigmentowane, długo utrzymują się na powiekach oraz pozwalają na stworzenie zarówno dziennego, jak i wieczorowego makijażu.

Krem Daily Energizer marki Clarins

Według producenta krem nawilża, poprawia krążenie i rozświetla skórę. Niestety u mnie nie sprawdził się w ogóle. Stosowałam go systematycznie co wieczór, na oczyszczoną i osuszoną skórę twarzy, szyi i dekoltu. Po kilku miesiącach nie zobaczyłam żadnego efektu. Moja skóra nadal była lekko przesuszona. Nie pomogły nawet naturalne składniki: witamina C, kurkuma, miłorząb. Podobała mi się jedynie konsystencja produktu – lekka i aksamitna. Krem dobrze rozprowadzał się na skórze, szybko się wchłaniał (a może od razu wysychał). Niestety każdego ranka miałam wrażenie, że moja cera chce jeszcze więcej pić. Jak się pewnie domyślacie, słoiczek zostawiłam sobie na inne kosmetyki lub jakieś skarby. Właściwie nie jest duży, bo mieści tylko 30 ml produktu, ale zawsze się przyda.

Serum Vax’in For Youth City Skin Solution od Givenchy

Na szczęście kupiłam mniejszą wersję tego kosmetyku, czyli tylko 15 ml. Miał zmniejszać cienie pod oczami, nawilżać, rozświetlać skórę i chronić przed wolnymi rodnikami. Okazało się jednak, że jest zwyczajnym kremem jakich pełno w drogeriach. Jedynym plusem produktu było jego opakowanie. Buteleczka wyposażono w pipetkę, którą precyzyjnie dozowałam płyn.