To się działo ciągle. Tydzień, 10 dni i znikał bez śladu. Mój manicure hybrydowy odchodził po niecałych dwóch tygodniach. A ja chciałam, żeby trwał! To ja miałam zdecydować, kiedy koniec, kiedy czas na nowy manicure… w końcu przeanalizowałam krok po kroku, co robię nie tak. Okazało się, że popełniam podstawowe błędy w manicure hybrydowym. Mądrzejsza i bardziej doświadczona zasiadłam od nowa do robienia hybrydy. I wiecie co? Po 3 tygodniach nadal się trzymała. Dziś opowiem Wam jakie błędy popełnia się najczęściej w manicure hybrydowym. Odpalajcie lampy, pora na rewolucję!
1. Za słaba lampa
Pamiętam pierwszą lampę, jaką kupiłam. To była porażka. Chińska, mała lampeczka o tak małej mocy, ze nie dało się nią porządnie utwardzić paznokci. Tragedia. Moja hybryda nie wytrzymała długo, bo światło LED nie zadziałało z taką mocą, jaka jest wymagana do hybryd. Dlatego jeśli macie możliwość, wybierzcie lampę o mocy 48 wat lub jeszcze wyższą. Wcale nie musi być markowa. Pamiętajcie też, że długo używane i wyeksploatowane lampy mają po prostu słabsze świetlówki, o mniejszej mocy i nie utwardzają dobrze lakieru. Wybierzcie jakieś konkretne urządzenie, żeby mieć spokój na 3-4 lata i zapewniam Was, że taka lampa nie musi kosztować kroci.
2. Zalane skórki
To była moja zmora. Nie ukrywam, że mam dwie lewe łapy i o ile na lewej dłoni jakoś mi się udawało dobrze nałożyć lakier, i tyle na prawej, czyli malując lewą, niewprawioną ręką – dochodziło do dantejskich scen. Zawsze zalewałam skórki, babrałam się z tą dłonią, bijąc rekordy nieudolności. Oczywiście lakier zaczął mi odchodzić właśnie w tym miejscu, czyli przy skórkach. Cud, ze nie wyhodowałam sobie pod warstwą koloru jakiejś bakterii.
W końcu się zirytowałam i zasięgnęłam porady u specjalistów. Najlepszy sposób na skórki? Oczywiście, trzymać się od nich z daleka, a dodatkowo – tuż przed nałożeniem bazy odsunąć je patyczkiem. Robicie tak:
- nakładacie na skórki coś tłustego, czyli oliwkę;
- bierzecie patyczek i odsuwacie skórki;
- wcieracie i usuwacie nadmiar olejku;
- matowicie paznokcie blokiem polerskim i cleanerem;
- przed każdym nakładaniem koloru znów delikatnie odsuwacie skórki;
- zostawiajcie milimetr odstępu od nich podczas malowania.
Pamiętajcie, że lepiej zostawić minimalny odstęp od brzegu niż zalać skórki – po utwardzeniu koloru nie da się już tego naprawić bez zdejmowania całej hybrydy. A to trwa w nieskończoność!
3. Brak zmatowienia płytki
Ręka do góry – kto z Was matowi płytkę przed nałożeniem bazy? Hm, jakoś nie widzę lasu rąk… A tymczasem takie matowienie płytki to istotna część hybrydy. Matowa płytka to przyczepność. Śliska niezmatowiona płytka – to gładka powierzchnia, na której nie trzyma się lakier. Dlatego róbcie to zawsze przed hybrydą.
Pamiętajcie też, ze ważna jest ziarnistość bloczku: 240 -x 240 to najlepsza gradacja bloku polerskiego. Pilnik o takiej ziarnistości jest delikatny i nie niszczy płytki. Nie używajcie bloku o większym tarciu -nie tylko za mocno zetrzecie płytkę i wkrótce będziecie mieć paznokcie jak listki, a także mocno osłabicie macierz paznokcia.
Pamiętajcie, że bloczek polerski to nie to samo co pilniczek – ngdy nie używajcie pilnika do zmatowienia płytki paznokcia. Używajcie zawsze bloku polerskiego, nawet jeśli producent zapewnia, że Wasz pilnik może być używany do płytki.
4. Błędy w robieniu hybrydy – brzeg bez osłony
Pamiętajcie o tym, że brzeg paznokcia to miejsce, gdzie najszybciej pojawiają się uszkodzenia, odpryski, rozwarstwienia. Dlatego już od pierwszej warstwy lakieru, czyli bazy brzeg musi być również pokryty warstwą kosmetyku. Nadkładajcie zarówno bazę, jak i kolor oraz top na krawędź każdego paznokcia – to doskonałą osłoną dla brzegów, która sprawi, ze hybryda przetrwa dłużej i nie dostanie się pod nią wilgoć, woda, detergenty. Te czynniki również wpływają na odrywanie się warstwy kolorowej.
To 4 najpowszechniejsze błędy w wykonywaniu hybrydy. Czy któryś z błędów jest Wam znajomy? A może ktoś z Was wie o jeszcze innym, o którym warto napisać? Dajcie znać w komentarzu.
Pozostaw komentarz